W ostatnich latach „detoks sokowy” stał się modnym trendem – celebryci go polecają, Instagram zalewa fala kolorowych buteleczek, a sklepy oferują gotowe kuracje. Ale czy rzeczywiście działa? I czy nasze ciało naprawdę tego potrzebuje?
Czym jest detoks sokowy?

To zwykle kilkudniowa dieta oparta wyłącznie na sokach – z warzyw, owoców lub mieszanych – mająca „oczyścić organizm z toksyn”, poprawić samopoczucie, a często też… pomóc szybko schudnąć.
Ale czy to w ogóle ma sens?
Czy nasze ciało potrzebuje detoksu?

Nie. Organizm ma własny system detoksykacji – wątrobę, nerki, układ limfatyczny – i działa on 24/7. Nie trzeba mu „pomagać”, odstawiając jedzenie i pijąc wyłącznie soki.
Detoksy sokowe nie usuwają żadnych toksyn, bo:
- nie zawierają błonnika (który wspomaga trawienie),
- dostarczają bardzo mało kalorii i białka,
- mogą obciążać organizm zamiast go „czyścić”.
Co może pójść nie tak?

Utrata masy mięśniowej – brak białka to brak „paliwa” dla mięśni.
Efekt jojo – szybka utrata wody i glikogenu, a nie tłuszczu.
Spadek energii i nastroju – organizm przechodzi w tryb oszczędzania.
Zaburzenia relacji z jedzeniem – demonizowanie normalnych posiłków.
Kiedy sok ma sens?

Nie demonizujemy soków – mogą być zdrowym dodatkiem do diety:
- jako element śniadania lub przekąska,
- w formie świeżo wyciskanego soku z warzyw i owoców (ale nie zamiast jedzenia!),
- przy chwilowym spadku apetytu czy jako sposób na „przemycenie” warzyw.
Ściema czy hit?

Ściema. Detoks sokowy to chwyt marketingowy, nie narzędzie zdrowego stylu życia. Jeśli chcesz wspomóc swoje ciało – jedz regularnie, pij wodę, ruszaj się, wysypiaj. To działa lepiej niż najdroższy zestaw soków